Poniewierała się w szopie latami. Mała skrzyneczka, wiekowa bardzo. Mąż przypadkiem się na nią natknął niedawno i przyniósł mi ją, a ja ucieszyłam się, jakbym najwspanialszy prezent dostała.
No bo wspaniały był. Nie ma dna, nie ma wieczka, ale ma boki :)
No bo wspaniały był. Nie ma dna, nie ma wieczka, ale ma boki :)
A potem dostałam jeszcze dużą skrzynię. Zbitą ze starych desek, trochę krzywą, piękną :)
Ta wielka miała być brązowa. Chwilowo jednak się zabieliła i... spodobała mi się taka biała. Dostała serce tablicowe, pled różowy i podoba mi się bardzo. Jeszcze kółka będą, bo dość ciężka jest.
o rajuniu jak ja kocham skrzynki! no normalnie zawsze coś się znajdzie do schowania w niej :p
OdpowiedzUsuńJa też kocham. Właśnie mój małżonek tworzy jedną :)
OdpowiedzUsuńŚwietne, najbardziej podobają mi się kolory, lubię takie szare pobielenia.
OdpowiedzUsuńŚrodek skrzyni już jest brązowy. Pięknie kontrastuje z bielą. Jutro pokażę :)
OdpowiedzUsuńAle ładne skrzynki! A im strasza tym lepsza!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Z dnem, czy bez dna, wszystkie skrzynki świata piękne są ;) Ale fakt, te stare mają w sobie to coś.
OdpowiedzUsuńSkrzynki, uwielbiam. Moje przytargane od Dziadków czekają na swoja kolej :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, piękne prace :).
Jeju jak ja marzę o przytarganiu czegokolwiek skądkolwiek! Zazwyczaj tylko kawałki desek targam :) Dziękuję i również pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń